Rossmann po raz drugi + współpraca:)

Ach...I gdzie podziała się moja silna wola?! Bo jakoś tak nogi mnie dzisiaj same poniosły do Rossnanna. To chyba ta myśl, że jutro kończy się promocja, tak na mnie działała:) A poza tym, uznałam to za małą terapię, żeby nie popaść w jakąś depresję przez tą pogodę:) A więc terapia udana:) Do koszyka wpadło tym razem:

*jogurtowy żel pod prysznic- na zapas:)
*lakier Miss Sporty- od pierwszego wejrzenia zakochałam się w tym kolorze. Taki jagodowo-malinowo-jogurtowy ( dzisiejsza pogoda nie sprzyjała w robieniu zdjęć, więc nie oddaje ono tak dobrze koloru)
*kolejny lakier z kolekcji blogerek. Tym razem kolorek Siouxie. Przy okazji zapraszam na Jej bloga, bo jest niesamowitą Kobitką i z ogromną pasją podchodzi do tego, co robi:)
*puder Wibo- bo znowu nie było Synergen 03. A potrzebuję coś jasnego.
*matowy cień do powiek Lovely

Oprócz Rossnanna odwiedziłam dziś pocztę, na której czekała na mnie paczuszka od Pani Iwony ze sklepu marsylskie.pl, z którym w ostatnim czasie nawiązałam współpracę. W paczuszce znalazło się mydełko Aleppo z 40% zawartością oleju laurowego. Przesyłka pięknie zapakowana, dopracowana w każdym szczególe:)


Już od jakiegoś czasu moja pielęgnacja (zwłaszcza twarzy) opiera się głównie na mydełku Aleppo, jednak tym z 24 % zawartością olejku laurowego, które kupiłam na allegro. Również pochodzi ono ze sklepu marsylskie.pl.  
Jednak okazało się ono za słabe na moje "trądzikowe problemy". Dzięki uprzejmości Pani Iwony, mam okazję przetestować nieco mocniejsze. A więc za jakiś czas możecie spodziewać się recenzji porównawczej:) Jestem bardzo ciekawa, jakie będą różnice:)

Znacie Aleppo? Używacie, lubicie?:)

Skorzystałam i ja:)

Chodzi oczywiście o Rossmann'owskie zakupy:)
 Nie mogłam nie skorzystać:) Chociaż na początku myślałam, że więcej rzeczy wpadnie mi do koszyka.


 Cień do powiek Miss Sporty-odcień 111 Tender.
 Korektor Miss Sporty- zastanawiałam się nad korektorem z Synergen. Ostatecznie wybór padł na ten. Jego konsystencja i kolor zdecydowanie wygrały. Zobaczymy, jak się sprawdzi:)



















Puder Synegen- zapas:) Tym razem w odcieniu 01, ponieważ 03 nie było. Jest nieco ciemniejszy, ale moja buźka nabrała już troszkę koloru od słońca, więc myślę, że będzie dobry:)














Maseczka Perfecta- kolejne opakowanie:) Uwielbiam ją:)

Szampon Head&Shoulders- problemu, którego nabawiłam się przez nawilżający szampon "Z apteczki babuni" na szczęście już się pozbyłam, ale moje włosy po użyciu H&S są tak mięciutkie, że kupiłam kolejne opakowanie:)
















...i coś dla kotów:)
W maju kupiłam również:

*dezodorant Adidas- dostałam, nie kupiłam.
*Zmywacz Isana- od tej pory mój numer 1. On na prawdę pachnie:)
*Perfecta- Spa do stóp- kolejne opakowanie
*wsuwki i gumki do włosów- bo tego nigdy za wiele:)
*tusz Oriflame
*kredka do oczu Avon- piękny, miętowo-morski kolorek



*krem i dezodorant do stóp Feet up- piękne, owocowo-orzeźwiające zapachy.
*srebrna kredka do oczu i korektor- właściwie to nie wiem po co ja to kupiłam...
*pilniczek do paznokci- schowała się, ale jest świetny:)


















I to by było na tyle:)
PS. Siniaki po hula-hop schodzą:) A ciało coraz bardziej przyzwyczaja się do brutalnego masażu:) Zobaczymy, co będzie dalej.
Miłego weekendu!!:)

"Narzędzie tortur" już u mnie:)

Koniec. Błoga wolność...:)
Dzisiaj miałam ostatni egzamin. Ustny niemiecki zdany na 90 %. Swoją drogą, jakież to dziwne, co stres może robić z człowiekiem:) Ja na przykład nie mogłam wydusić z siebie słowa. Ale nie ma co "płakać nad rozlanym mlekiem":) Przejdźmy do sedna sprawy.


















Owym "narzędziem tortur" jest, zakupiony w ostatnich dniach, hula hop:) Zachwycona rezultatami, jakie (podobno) przynosi, zamówiłam. Mój efekt po pierwszym dniu? Sporej wielkości, sino-bordowe siniaki w obrębie pasa i "boczków"...:( Tylko po lewej stronie.
Nie ćwiczyłam wcale długo, ponieważ chcę najpierw przyzwyczaić ciało do "masażu" . Robiłam trzy podejścia po jakieś 2 minuty, ubrana w  gruby polar. Mimo to moje ciało zaprotestowało i obdarowało mnie siniakami.  Spokojnie, zejdą:)
Fifi oczywiści zainteresowana najbardziej:)

Koniec egzaminów= koniec wszelkich wymówek. Trzeba wziąć się za siebie, bo troszkę mi przybyło tu i ówdzie:) No cóż. Godziny spędzone nad książkami, mało ruchu, podjadanie...Ehh...

Cała blogosfera aż huczy od Rossmann'owskich promocji:) Ja jeszcze nie uległam, ponieważ nie miałam czasu odwiedzić Rossmanna. Ale jutro zajrzę:) I jak tu oszczędzać:)

A co Wam udało się upolować?:)

Projekt DENKO- marzec-kwiecień

Jestem chyba ostatnią blogerką, która dodaje kwietniowy projekt Denko:) I to na dodatek dwumiesięczne:) Ale wszystko to spowodowane jest, oczywiście, maturą. I teraz trochę samochwalstwa:) Otóż wczoraj miałam ustny egzamin z polskiego, który zdałam na 100%:):):):):):)
Został mi jeszcze nimiecki. Pisemny i ustny. I koniec.
A teraz przejdźmy do Denka marzec-kwiecień.



 WŁOSY:
 1 i 2- Hmm... Aż dwa?:) Na swoje usprawiedliwienie dodam, że lakierów używam sporadycznie, a te miałam od bardzo dawna. Nie ukrywam, że jeśli chodzi o produkty do stylizacji włosów to Taft jest moim zdecydowanym faworytem. Zwłaszcza czarny.
3. Szampon Schwarzkopf-Schauma do włosów farbowanych- wspominałam o nim przy okazji recenzji Schaumy z olejkiem. O tu: KLIK. Nie mam włosów farbowanych, ale mimo to sprawdził się rewelacyjnie. Na dłuższą metę mógłby wysuszać, ale ja używałam go sporadycznie. Dzięki nimu przypomniałam sobie o szamponach Schwarzkopf:)
4. Szampon Schwarzkopf- Schauma Krem i Olejek- link do recenzji powyżej. Dodam tylko, że moje włosy bardzo go polubiły:)

ANTYPERSPIRANTY:
W marcu postanowiłam przetestować kilka antyperspirantów. Dzięki tym zdenkowanym produktom po raz kolejny przekonałam się, że Rexona jest jak dla mnie numerem 1. 

 1. Isana- jedynym plusem tego antyperspirantu jest to, że na prawdę nie pozostawia białych ani żółtych śladów na ubraniach. No i dość ładnie pachnie. A poza tym. W ogóle nie chroni. Panu więc dziękujemy.
2. Balea- zdecydowanie najlepsza z całej trójki. Bardzo ładnie pachnie. Dobrze chroni(nie żeby aż 48 godzin, jak producent chwali się na opakowaniu:)). Idealna alternatywa dla Rexony:)
3. Isae- czyli Biedronkowy zwyklaczek. No nie jest aż tak źle...No dobra. Jest źle. Dziękuję, do widzenia.

CIAŁO:

1. Oriflame- balsam po goleniu spowalniający odrastanie włosków- taaaa jasne. Jak on coś spowolnił... Jedyne, co mi się w nim podobało to przyjemny efekt chłodzenia, a co a tym idzie bardzo fajny, mentolowy zapach. Dość dobrze nawilżał, no ale jeśli jego głównym zadaniem jest spowolnienie odrastania włosków, a on nic w tym kierunku nie robi to o co chodzi.
2. Oriflame- żel pod prysznic Discover- zapach przypominał mi szampon do mycia samochodów. Dosłownie!;(
3. Nivea- próbka balsamu do ciała- no z próbki to niewiele można powiedzieć.  Moją uwagę przykuła konsystencja. Dość specyficzna, dość płynna, jakby oleista. Nie spodobała mi się. Ale miałam wrażenie, że moja skóra (po tak małej dawce) była bardzo mięciutka, nawilżona. Więc chyba kupię pełnowymiarowy produkt:)
4. Isana- mydło do rąk w wersji zimowej- piękny zapach:) Nie wysuszało dłoni, więc było ok.

 TWARZ:
1.  Oriflame- matujący tonik Optimals- bardzo dobrze oczyszcza, nawet troszkę matowi. polubiłam go:) Buteleczka przydała się na moje eksperymenty z olejkiem pichtowym:)
2. Może tego nie widać, ale była to pomadka Lip Smacker w wersji arbuzowej:) Zawsze miałam ją w piórniku. Świetnie nawilżała, bardzo długo utrzymywała się na ustach. Idealna:) Zapach tak obłędny, że niejednokrotnie chciałam ją zjeść:)
3. Nivea- miód i mleko- pisałam o niej TUTAJ.
4. Oriflame- preparat miejscowy na wypryski pure nature- Na początku faktycznie przyspieszał ich gojenie. Jednak później już nie za bardzo. Nie wiem czy moja skóra uodporniła się na jego działanie czy może po prostu nie radził sobie z większymi problemami.
5. Ingrid Cosmetics- podkład idealnie kryjący. Pisałam o nim TU. Mój numer jeden:) Drugie opakowanie oczywiście jest:)
6. Perfecta- antybakteryjna maseczka na twarz- bardzo dobra. Skóra po jej użyciu jest miękka, wygładzona, idealnie matowa. Super.
7. Avon- pudem matujący. Nawet dobry. Nie zapycha, matuje na jakiś czas. Pudełko z lusterkiem, więc idealny o torebki. Ale raczej nie kupię ponownie, bo rossmanowski Synergen nie ma sobie równych:)

U Was też jest dzisiaj tak piękna pogoda?:) Mam zamiar w 100% ją wykorzystać:) Miłego dnia!:):*

Robimy tonik*-* Zaskórniki-bójcie się:)

Kwiecień był dla mnie miesiącem przełomowym, ponieważ "przerzuciłam" się na naturalną pielęgnację. Przynajmniej staram się:)
Dzisiaj poszłam do apteki po Acne-Derm, do zakupu którego przymierzam się już od jakiegoś czasu, w związku z moją walką z trądzikiem i zaskórnikami. W ostatniej chwili stchórzyłam:) Obawiam się zetknięcia z kwasem.
A z apteki wyszłam za to z  olejkiem pichtowym. Naftę miałam w domu, zapasów robić nie musiałam:)

Co to są zaskórniki, myślę, że pisać nie muszę:) Chyba każdy, w mniejszym czy większym stopniu, miał lub ma z nimi do czynienia. U mnie zadomowiły się głównie na nosie, chociaż ostatnio przeniosły się również koło niego oraz na czoło.
Jest wiele sposobów na walkę z nimi. Zaczynając od domowych, takich jak owy tonik czy też  maseczka z kurkumy, tonik i okłady z ogórków czy też maseczka z aspiryny. Kończąc na specyfikach z apteki. Myślę, że na początek warto sięgnąć po naturalne sposoby. Należy pamiętać o jednym. NIE WYCISKAMY!!!! Wiem, że te nieszczęsne czarne kropki aż się o to proszą, ale bądźmy twarde:) Takim "zabiegiem" można jedynie pogorszyć stan cery i spowodować, że narodzi się nowe pokolenie czarnych diabełków.

Kilka słów o olejku pichtowym.
To doskonały środek w walce z zaskórnikami.  Ma działanie przeciwzapalne, przeciwtrądzikowe, przeciwgrzybicze, przeciwbakteryjne, kojące, oczyszczające oraz odmładzające(!):) Jego właściwości można wymieniać i wymieniać...:) Można go dostać w aptece za ok. 7-8 zł. Nafta kosmetyczna ma działanie nawilżające, więc dodatkowy plus:) Do kupienie również w aptece w podobnej cenie, jak olejek.


Jak przygotować tonik?

Olejek mieszamy z naftą w proporcjach 1:4 ( u mnie 10 ml olejku i 40 ml nafty). Nakładamy go na twarz wacikiem, tak jak tonik. Po ok. 15-20 minutach zmywamy przy użyciu wacika.

Efekty? Zobaczycie od razu:) "Stan wacika" mówi sam za siebie:)














Metoda ta nie zyska sympatii u wszystkich, ze względu na dość...no dobra....bardzo mocny i specyficzny zapach. Jodłowy. Typowo choinkowy:)  Wrażliwców może również podrażnić, jednak jest to rzadko występujący "efekt uboczny".

Z aptecznych specyfików polubiłam jeszcze:

I jeszcze jedno.
Liczba stałych czytelników dobiła 100!!:) Wiem, że nie jest to wcale dużo (patrząc na blogi niektórych dziewczyn:)), ale dla mnie to na prawdę duży sukces:) A to wszystko dzięki WAM:)* Dziękuję, że jesteście i dajecie mi siłę i motywację do dalszego działania:* Z tej okazji szykuję dla Was małą niespodziankę, ale na razie brak czasu uniemożliwia mi zorganizowania...(i po niespodziance)...rozdania:)

 A jak Wy walczycie z zaskórnikami? Macie swoje sprawdzone sposoby? Piszcie, dzielcie się:)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...