Projekt denko inaczej...
W ostatnim "projekcie denko" wspominałam Wam o tym, że choć co miesiąc postanawiam sobie, że raz na zawszę zakończę tą serię na blogu to tak samo, co miesiąc odruchowo odkładam zużyte opakowania na bok. Bardzo lubię tego typu posty na Waszych blogach, ale sama nie lubię ich tworzyć:)
Trafiłam ostatnio post Networkerki i doszłam do pewnych wniosków...
A więc, tak jak pisze Networkerka, "projekt denko: jest po to, aby zmobilizować się do zużycia zapasów kosmetyków, nie gromadzić ich i oczywiście powstrzymać swój zakupoholizm (hmmm...chyba jednak nieee :D).
Ale czy w moim przypadku ma to sens? Uwielbiam kosmetyki (z resztą jak chyba każda z Was :D). Lubię mieć kilka różnych balsamów czy kremów do rąk. I jeśli "zmuszę się" do szybszego zużycia któregoś z nich to z pewnością za kilka dni jego miejsce zajmie kolejny. Oczywiście bez przesady. Nie jestem też sroką i nie muszę mieć wszystkiego. Bardzo często, gdy dochodzę do wniosku, że kolejne opakowanie nie jest mi potrzebne, po prostu oddaje je komuś:) No i umówmy się, jeden tusz do rzęs w zupełności mi wystarcza (no dobra, mam drugi w zapasie :D).
Oczywiście zdarzają się sytuację, gdy muszę zmotywować się do zużycia produktu, którego resztki zalegają w łazience (na przykład peeling Swedisch Spa który pojawił się w ostatnim projekcie. Całkiem o nim zapomniałam, bo jego miejsce zajęły inne zdzieraki, a jego ogromne pudełko niepotrzebnie zajmowało bardzo dużo miejsca:) ). Ale, gdy już go zużyłam, to dlaczego nie wyrzuciłam pudła od razu? No właśnie:) I tutaj mam kolejny argument przeciwko "projektowi denko". Nie lubię gromadzić zbędnych rzeczy (no oczywiście poza kosmetykami:). A puste pudełka po kosmetykach bardzo mi przeszkadzały. Przerzucałam je tylko z kąta w kąt i nie mogłam doczekać się chwili, gdy będę mogła je wyrzucić. A że (no nie oszukujmy się) w jednym miesiącu zużywa się więcej kosmetyków, w innym mniej, więc czasami musiały czekać dwa miesiące, aż uzbierało się ich trochę więcej. Nieee. To nie dla mnie!:)
Tak więc oficjalnie oświadczam, że KONIEC Z PROJEKTEM DENKO NA MOIM BLOGU!!:)
Lipcowe śmieci
Co miesiąc obiecuje sobie, że nie będę zbierała pustych opakowań po to, żeby później cyknąć im kilka fotek i umieścić na blogu. I tak samo, co miesiąc (odruchowo) każde opróżnione pudełko ląduje w szafce. A poza tym, ostatnio wzięłam się za porządki w kosmetykach (i dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego ILE JA TEGO MAM!!). Efekty widać głównie w lakierach do paznokci (szczegóły niżej:)), bo pozostałych niekochanych produktów nie miałam siły fotografować i od razu wylądowały w koszu.
A więc, jak już są, to coś trzeba z nimi zrobić. Zapraszam na lipcowy projekt denko:)
WŁOSY:
1. Aussie 3 minutowa odżywka- taki średniak. Nie zauważyłam jakiegoś specjalnego odżywienia, ale jako produkt "na co dzień" sprawdza się dobrze. Włosy są po niej błyszczące, dobrze się rozczesują. W kosmetyczce czekają jeszcze trzy 75 ml miniaturki, po które chętnie sięgnę:)
2. Garnier Ultra Doux olejek z awokado i karite- jedna z moich ulubionych drogeryjnych odżywek. Moje włosy są po niej gładkie, wręcz "lejące" (mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi:)). Pięknie się błyszczą i świetnie układają. Na pewno kupię kolejne opakowanie, ale na razie jej miejsce zajmuje 2-minutowa odżywka z Balea o której wspomnę niedługo:)
LAKIERY DO PAZNOKCI:
1. Giordani Gold Oriflame- jeden z nielicznych lakierów, które zużyłam do końca:) Przepiękny, cukierkowy róż. Z tego co się orientuję, była to edycja limitowana. A szkoda.
2. Essence- tadam!!:) Kolejny zużyty do końca. I kolejny ulubieniec, którego zastępcy cały czas szukam:)
3. Jumpy- kupiłam go...dobre 4 lata temu. I na początku chętnie używałam. Później odszedł w zapomnienia...
4. Miss Sporty- zwykły, bezbarwny. Oszczędzę komentarza:D
5. ??- powiem Wam szczerze, że nie mam pojęcia "co to jest". Zalegał w moim pudełku z lakierami już jakiś czas. Prawdopodobnie (gdy jeszcze nadawał się do czegokolwiek) używałam go do francuskiego manicure.
6. Safari- lubiłam go...przez krótki czas. Połowa zgluciałego lakieru wylądowała w koszu.
7. Miss Selen- służył do paznokci u stóp, bo pasował do sandałów na koturnie:)
PIELĘGNACJA CIAŁA:
1. Isana balsam do ciała- używałam jako balsam oraz do balsamowania włosów (moje niestety nie przepadają za tą metodą). Bardzo fajnie nawilża, ładnie pachnie. No i jest mega wydajny:) Recenzja TUTAJ.
2. Nivea balsam pod prysznic- na początku miałam do nich mieszane uczucia. Polubiłam, gdy pierwszy raz zabrałam na basen. Świetnie nawilża po chlorowanej wodzie. Koniec z uczuciem ściągniętej skóry:) No i oczywiście ładnie pachnie (mój kakao czy tam kokos:)).
ŻELE I PEELINGI:
1. Oriflame Swedish Spa peeling do ciała- bardzo fajny, cukrowy zdzierak. Świetnie nawilżZużyłam go już bardzo dawno temu, ale (jak to zwykle u mnie bywa) odrobinka została w opakowaniu i poszedł w zapomnienie:) Pisałam o nim TUTAJ (ale lepiej tam nie zaglądajcie :D To był początek mojej blogowej przygody:) )
2. Luksja żel pod prysznic- bardzo przyjemny produkt:) W przypadku żeli lubię różnorodność (cały czas w mojej łazience ląduje nowy produkt:)). Ten nie wysusza skóry, dobrze się pieni a to do tego ładnie pachnie. Czego chcieć więcej:)
3. Dusch das żel pod prysznic- mniej więcej to samo co w przypadku Luksji :)
MAKIJAŻ:
1. Miss Sporty- potworek!! Totalny niewypał. Chociaż nie wiem czego ja się po nim spodziewałam. Udało mi się go zużyć w połączeniu z innym, za ciemnym podkładem. I powiem Wam, że jako "rozjaśniacz" sprawdził się ok:)
2. Rimmel Stay Matte- od razu przepraszam za upaćkane opakowanie:) Jeśli chodzi o sam podkład. Bardzo, ale to bardzo go polubiłam. Świetnie (wręcz genialnie) kryje, matuje na bardzo długo. Wiem, że niektórym przeszkadza jego gęsta konsystencja (ja czasami mieszałam go właśnie z potworkiem miss sporty). Poza tym, rewelacja:)
3. Lovely korektor- polubiłam:) Świetny korektor za śmieszne pieniądze (ok. 7 zł). Polecam:)
4. Nivea pomadka do ust- no i znowu nie skrytykuje:)Pomadkę polubiłam za fajne nawilżanie i delikatny kolorek. Trwałością nie grzeszy.
PIELĘGNACJA TWARZY:
1. Be beauty płyn micelarny- świetnie znany chyba każdej z Was:) I jeden z moich ulubieńców:)
2. Bingo Spa kolagenowe serum do mycia twarzy- jeden z tych produktów, który prawie pusty leżał i czekał aż sobie o nim przypomnę i zużyje do końca. Pisałam o nim TUTAJ.
3. Maść z witaminą A- kolejne opakowanie. O jej wszechstronnym zastosowaniu pisałam TUTAJ.
......................................................................................
Jestem z siebie dumna, że w końcu udało mi się zużyć produkty, które prawie puste zalegały w mojej łazience:) A jak u Was?:) Więcej zużywacie czy kupujecie?:)
A więc, jak już są, to coś trzeba z nimi zrobić. Zapraszam na lipcowy projekt denko:)
WŁOSY:
2. Garnier Ultra Doux olejek z awokado i karite- jedna z moich ulubionych drogeryjnych odżywek. Moje włosy są po niej gładkie, wręcz "lejące" (mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi:)). Pięknie się błyszczą i świetnie układają. Na pewno kupię kolejne opakowanie, ale na razie jej miejsce zajmuje 2-minutowa odżywka z Balea o której wspomnę niedługo:)
LAKIERY DO PAZNOKCI:
1. Giordani Gold Oriflame- jeden z nielicznych lakierów, które zużyłam do końca:) Przepiękny, cukierkowy róż. Z tego co się orientuję, była to edycja limitowana. A szkoda.
2. Essence- tadam!!:) Kolejny zużyty do końca. I kolejny ulubieniec, którego zastępcy cały czas szukam:)
3. Jumpy- kupiłam go...dobre 4 lata temu. I na początku chętnie używałam. Później odszedł w zapomnienia...
4. Miss Sporty- zwykły, bezbarwny. Oszczędzę komentarza:D
5. ??- powiem Wam szczerze, że nie mam pojęcia "co to jest". Zalegał w moim pudełku z lakierami już jakiś czas. Prawdopodobnie (gdy jeszcze nadawał się do czegokolwiek) używałam go do francuskiego manicure.
6. Safari- lubiłam go...przez krótki czas. Połowa zgluciałego lakieru wylądowała w koszu.
7. Miss Selen- służył do paznokci u stóp, bo pasował do sandałów na koturnie:)
PIELĘGNACJA CIAŁA:
1. Isana balsam do ciała- używałam jako balsam oraz do balsamowania włosów (moje niestety nie przepadają za tą metodą). Bardzo fajnie nawilża, ładnie pachnie. No i jest mega wydajny:) Recenzja TUTAJ.
2. Nivea balsam pod prysznic- na początku miałam do nich mieszane uczucia. Polubiłam, gdy pierwszy raz zabrałam na basen. Świetnie nawilża po chlorowanej wodzie. Koniec z uczuciem ściągniętej skóry:) No i oczywiście ładnie pachnie (mój kakao czy tam kokos:)).
ŻELE I PEELINGI:
1. Oriflame Swedish Spa peeling do ciała- bardzo fajny, cukrowy zdzierak. Świetnie nawilżZużyłam go już bardzo dawno temu, ale (jak to zwykle u mnie bywa) odrobinka została w opakowaniu i poszedł w zapomnienie:) Pisałam o nim TUTAJ (ale lepiej tam nie zaglądajcie :D To był początek mojej blogowej przygody:) )
2. Luksja żel pod prysznic- bardzo przyjemny produkt:) W przypadku żeli lubię różnorodność (cały czas w mojej łazience ląduje nowy produkt:)). Ten nie wysusza skóry, dobrze się pieni a to do tego ładnie pachnie. Czego chcieć więcej:)
3. Dusch das żel pod prysznic- mniej więcej to samo co w przypadku Luksji :)
MAKIJAŻ:
1. Miss Sporty- potworek!! Totalny niewypał. Chociaż nie wiem czego ja się po nim spodziewałam. Udało mi się go zużyć w połączeniu z innym, za ciemnym podkładem. I powiem Wam, że jako "rozjaśniacz" sprawdził się ok:)
2. Rimmel Stay Matte- od razu przepraszam za upaćkane opakowanie:) Jeśli chodzi o sam podkład. Bardzo, ale to bardzo go polubiłam. Świetnie (wręcz genialnie) kryje, matuje na bardzo długo. Wiem, że niektórym przeszkadza jego gęsta konsystencja (ja czasami mieszałam go właśnie z potworkiem miss sporty). Poza tym, rewelacja:)
3. Lovely korektor- polubiłam:) Świetny korektor za śmieszne pieniądze (ok. 7 zł). Polecam:)
4. Nivea pomadka do ust- no i znowu nie skrytykuje:)Pomadkę polubiłam za fajne nawilżanie i delikatny kolorek. Trwałością nie grzeszy.
PIELĘGNACJA TWARZY:
1. Be beauty płyn micelarny- świetnie znany chyba każdej z Was:) I jeden z moich ulubieńców:)
2. Bingo Spa kolagenowe serum do mycia twarzy- jeden z tych produktów, który prawie pusty leżał i czekał aż sobie o nim przypomnę i zużyje do końca. Pisałam o nim TUTAJ.
3. Maść z witaminą A- kolejne opakowanie. O jej wszechstronnym zastosowaniu pisałam TUTAJ.
......................................................................................
Jestem z siebie dumna, że w końcu udało mi się zużyć produkty, które prawie puste zalegały w mojej łazience:) A jak u Was?:) Więcej zużywacie czy kupujecie?:)
Nareszcie mam...:)
...kultową szczotkę Tangle Teezer:)
Ostatecznie zdecydowałam się na wersję Original, ponieważ (jak dla mnie) zdecydowanie lepiej leży w dłoni niż Salon Elite.
Co się stało, że w końcu szczotka znalazła się u mnie?:) W piątek wieczorem dowiedziałam się o promocji w Hebe (29 zł:)) i stwierdziłam, że to idealny zbieg okoliczności:) Przy okazji odkryłam Hebe na Borowskiej:) ( do tej pory wiedziałam tylko o tym na Oławskiej). W sobotę rano trafiłam na dwie ostatnie sztuki (na szczęście planowałam pójść na basen, dlatego udało mi się wyjść z domu przed południem :D)
Pierwsze wrażenie? Zdziwił mnie jej rozmiar (myślałam, że jest większa:) ). Pani, z którą rozmawiałam, otworzyła mi pudełeczko, żebym mogła przekonać się, że szczotka bardzo dobrze leży w dłoni. Faktycznie. Nie miałam żadnych problemów, gdy używałam jej po raz pierwszy, zaraz po wyjściu z basenu. To był dla niej bardzo trudny test, bo moje włosy, po chlorowanej wodzie, są strasznie odporne na jakąkolwiek walkę z grzebieniem. Od tego momentu pokochałam ten kawałek plastiku:) Nie mam pojęcia, jak ona to robi, ale bez problemów poradziła sobie z bezbolesnym(!!) rozczesaniem włosów. Genialnie sprawdza się również na suchych włosach. Po prostu ideał:) Nie mam pojęcia, dlaczego tak długo zwlekałam z jej zakupem:)
..................................................................................
Lubicie TT? Czy może wolicie inne szczotki, np. te z naturalnego włosia?:)
Ostatecznie zdecydowałam się na wersję Original, ponieważ (jak dla mnie) zdecydowanie lepiej leży w dłoni niż Salon Elite.
Co się stało, że w końcu szczotka znalazła się u mnie?:) W piątek wieczorem dowiedziałam się o promocji w Hebe (29 zł:)) i stwierdziłam, że to idealny zbieg okoliczności:) Przy okazji odkryłam Hebe na Borowskiej:) ( do tej pory wiedziałam tylko o tym na Oławskiej). W sobotę rano trafiłam na dwie ostatnie sztuki (na szczęście planowałam pójść na basen, dlatego udało mi się wyjść z domu przed południem :D)
Pierwsze wrażenie? Zdziwił mnie jej rozmiar (myślałam, że jest większa:) ). Pani, z którą rozmawiałam, otworzyła mi pudełeczko, żebym mogła przekonać się, że szczotka bardzo dobrze leży w dłoni. Faktycznie. Nie miałam żadnych problemów, gdy używałam jej po raz pierwszy, zaraz po wyjściu z basenu. To był dla niej bardzo trudny test, bo moje włosy, po chlorowanej wodzie, są strasznie odporne na jakąkolwiek walkę z grzebieniem. Od tego momentu pokochałam ten kawałek plastiku:) Nie mam pojęcia, jak ona to robi, ale bez problemów poradziła sobie z bezbolesnym(!!) rozczesaniem włosów. Genialnie sprawdza się również na suchych włosach. Po prostu ideał:) Nie mam pojęcia, dlaczego tak długo zwlekałam z jej zakupem:)
..................................................................................
Lubicie TT? Czy może wolicie inne szczotki, np. te z naturalnego włosia?:)
Czas na...
...zakupy:) Czas wyprzedaży trwa, ale nie o takich zakupach dzisiaj będzie (chociaż z takich też ostatnio skorzystałam:) ) W ostatnim czasie zdecydowanie więcej kupuje niż zużywam:) Dzisiaj pokażę Wam to, co ostatnio wpadło w moje łapki:)
O odżywce Balea przeczytałam u Idalii. A że moja mama akurat była w Niemczech, od razu podesłałam jej link i za kilka dni już była u mnie:) Zakochałam się w niej od pierwszego użycia. I chociaż przeznaczona jest do włosów farbowanych, na tych niefarbowanych (moich:)) sprawdza się genialnie. Na pewno napiszę o niej coś więcej, bo zasługuję na dłuższą chwilę uwagi. Oprócz odżywki przyjechał do mnie regenerujący serum do włosów, również Balea. I kolejny strzał w 10:) Coś niby jedwab, ale nie obciążający włosów i nie tworzący efektu "tłustej" warstwy. Odżywcze, wygładzające...:)
I kolejny gadżet o którym dowiedziałam się u Idalii:) U niej również przeczytałam o promocji w Super-Pharm (-30% na produkty do depilacji). Musiałam skorzystać, bo ten kremik od dawna chodził mi po głowie. Przy okazji skusiłam się na "jagodową muffinkę" Perfecty (tylko gdzie ta muffinka? Albo chociaż jagoda. Chyba potrzebuję czasu, żeby "wyniuchać" w nim te zapachy. Na razie
czuję...piwo!). Pociesza mnie to, że na wizażu ma same pozytywne opinie.
I znowu Rexona...A do tego peelingujący żel do ciała Marion (o cudownym zapachu kawy!!:)). I żel pod prysznic Nivea. Ale w tej kategorii moim ulubieńcem w ostatnim czasie jest Dove o zapachu pistacji i magnolii (umknął mi na zdjęciach, więc posłużę się niezawodnym google). Odkąd zagościł w mojej łazience, wszystkie inne stoją i czekają na swoją kolej:)
Produktów Nivea nie znałam zbyt dobrze (jakoś nie specjalnie przemawia do mnie ta marka). Ale po wypróbowaniu kilku kosmetyków z tej paczuszki (którą dostałam "prywatnie". Nie w ramach żadnej współpracy!), w pewnym stopniu zmieniłam zdanie. Na zdjęciu zabrakło dezodorantu invisible (wersja niebieska).
I w końcu miałam okazję wypróbować, słynny już balsam pod prysznic Nivea. Cudów nie ma, ale bardzo lubię zabierać je na basen. Zestaw miniaturek wraz z mini balsamem do ciała Halle Berry o przepięknym zapachu, również dostałam. W prezencie:)
.....................................................................
Jestem ciekawa Waszej opinii na temat kremu do depilacji pod prysznic Veet. Jeśli używałyście tego cuda, podzielcie się swoją opinią:) Do 14 lipca możecie kupić go w Super-Pharm za ok.20 zł:)
O odżywce Balea przeczytałam u Idalii. A że moja mama akurat była w Niemczech, od razu podesłałam jej link i za kilka dni już była u mnie:) Zakochałam się w niej od pierwszego użycia. I chociaż przeznaczona jest do włosów farbowanych, na tych niefarbowanych (moich:)) sprawdza się genialnie. Na pewno napiszę o niej coś więcej, bo zasługuję na dłuższą chwilę uwagi. Oprócz odżywki przyjechał do mnie regenerujący serum do włosów, również Balea. I kolejny strzał w 10:) Coś niby jedwab, ale nie obciążający włosów i nie tworzący efektu "tłustej" warstwy. Odżywcze, wygładzające...:)
I kolejny gadżet o którym dowiedziałam się u Idalii:) U niej również przeczytałam o promocji w Super-Pharm (-30% na produkty do depilacji). Musiałam skorzystać, bo ten kremik od dawna chodził mi po głowie. Przy okazji skusiłam się na "jagodową muffinkę" Perfecty (tylko gdzie ta muffinka? Albo chociaż jagoda. Chyba potrzebuję czasu, żeby "wyniuchać" w nim te zapachy. Na razie
czuję...piwo!). Pociesza mnie to, że na wizażu ma same pozytywne opinie.
I znowu Rexona...A do tego peelingujący żel do ciała Marion (o cudownym zapachu kawy!!:)). I żel pod prysznic Nivea. Ale w tej kategorii moim ulubieńcem w ostatnim czasie jest Dove o zapachu pistacji i magnolii (umknął mi na zdjęciach, więc posłużę się niezawodnym google). Odkąd zagościł w mojej łazience, wszystkie inne stoją i czekają na swoją kolej:)
Oto i on:) źródło:google |
Produktów Nivea nie znałam zbyt dobrze (jakoś nie specjalnie przemawia do mnie ta marka). Ale po wypróbowaniu kilku kosmetyków z tej paczuszki (którą dostałam "prywatnie". Nie w ramach żadnej współpracy!), w pewnym stopniu zmieniłam zdanie. Na zdjęciu zabrakło dezodorantu invisible (wersja niebieska).
I w końcu miałam okazję wypróbować, słynny już balsam pod prysznic Nivea. Cudów nie ma, ale bardzo lubię zabierać je na basen. Zestaw miniaturek wraz z mini balsamem do ciała Halle Berry o przepięknym zapachu, również dostałam. W prezencie:)
.....................................................................
Jestem ciekawa Waszej opinii na temat kremu do depilacji pod prysznic Veet. Jeśli używałyście tego cuda, podzielcie się swoją opinią:) Do 14 lipca możecie kupić go w Super-Pharm za ok.20 zł:)
Zużycie kwietniowo-majowe
Aż mi się zrobiło głupio, jak zobaczyłam datę ostatniego postu. Bardzo Was ostatnio zaniedbuję, ale to wszystko spowodowane jest oczywiście SESJĄ!! Przed komputerem spędzam sporo czasu, ale niestety nie na blogu, tylko przy tworzeniu projektów zaliczeniowych (tak, tak. Tyle dobrego, że moje studia nie polegają na wkuwaniu, tylko... kreatywności (??!) przy branding'owaniu stworzonych przez siebie firm). Do tego oczywiście praca i zapominam co to jest "czas wolny".
Dlatego dzisiaj przychodzę do Was z szybkim, śmieciowym postem. Tak więc przedstawiam Wam puste pojemniki z ostatnich dwóch mesięcy.
WŁOSY:
1. Adidas Happy Game- od dezodorantów raczej nie wymaga się zbyt wiele. Ładny zapach i tyle.
2. Adidas cool&care- antyperspiranty to co innego. One mają konkretne zadanie. I przyznam szczerze, że adidas pozytywnie mnie zaskoczył. Dobrze chroni, a do tego bardzo przyjemnie pachnie. Rexona nadal pozostaje numerem 1, ale adidas może ją od czasu do czasu zastąpić:)
TWARZ:
1. Puder Synergen- chyba nie muszę go nikomu przedstawiać:) Dobrze matuje, nie zatyka porów. Może nie jest bardzo trwały, ale za tą cenę i tak sprawdza się świetnie.
2. Maść z witaminą A- moje must have:) Ostatnio najczęściej służy mi do regeneracji ust (słońce nie działa na nie zbyt dobrze)
3. Podkład Gordani Gold- znalazłam go ostatnio w łazience. Nie używałam go bardzo długo, więc wyskrobałam resztki i...masakra! Po przetestowaniu wielu podkładów, całkowicie zmieniłam o nim zdania. Brak jakiegokolwiek krycia, nie wspominając o macie.
4. Podkład Ingrid Cosmetic. Pisałam o nim TUTAJ. Bardzo go lubię, ale wydaje mi się, że latem może okazać się zbyt ciężki. A poza tym po rossmannowskiej promocji mam spory zapas podkładów:) wszystkie możecie zobaczyć TUTAJ:)
MIX:
1. Perfumowany balsam do ciała Jil Sander- genialnie zapach! Gdyby nie to, że dostałam go w prezencie i nie mam pojęcia, gdzie go mogę dostać (raczej gdzieś w Niemczech), na pewno kupiłabym następne opakowanie:)
2. Dezodorant do stóp Feet up- świetny gadżet na lato. Bardzo fajnie chłodzi i do tego przyjemnie pachnie:)
3. Tonik ogórkowy Ziaji- kiedyś nie wyobrażałam sobie bez niego codziennej pielęgnacji. Do czasu odkrycie płynów micelarnych:) Ale ostatnio znowu wpadł do mojego koszyka i od czasu do czasu znowu gości na mojej półce:)
................................................................................
Na koniec MAM DO WAS OGROMNĄ PROŚBĘ:) Tutaj jest link do krótkiej ankiety, która ma mi posłużyć do badań rynku (studia) . Będę wdzięczna za poświęconą minutkę :) Ankieta zamyka się po 50-ciu wypełnieniach. Z góry dziękuję:)
Miłego dnia:)
Buziaki
Astoria:)
Dlatego dzisiaj przychodzę do Was z szybkim, śmieciowym postem. Tak więc przedstawiam Wam puste pojemniki z ostatnich dwóch mesięcy.
WŁOSY:
1. Head&Shouders- mimo wielu niepochlebnych opinii dotyczących negatywnego działania tego szamponu na włosy, przyznam, że nie zauważyłam u siebie ani wysuszania, ani rozdwajania końcówek. Być może dlatego, że nie stosuje go na co dzień, ale tylko od czasu do czasu w ramach zminimalizowania ryzyka łupieżu:)
2. Schauma z Fito-Kofeiną- lubię:) To już kolejne zużyte opakowanie. Nie zauważyłam, żeby nawilżał moje włosy, ale za to działa na przyspieszenie ich wzrostu(!!).
DEO:
1. Adidas Happy Game- od dezodorantów raczej nie wymaga się zbyt wiele. Ładny zapach i tyle.
2. Adidas cool&care- antyperspiranty to co innego. One mają konkretne zadanie. I przyznam szczerze, że adidas pozytywnie mnie zaskoczył. Dobrze chroni, a do tego bardzo przyjemnie pachnie. Rexona nadal pozostaje numerem 1, ale adidas może ją od czasu do czasu zastąpić:)
TWARZ:
1. Puder Synergen- chyba nie muszę go nikomu przedstawiać:) Dobrze matuje, nie zatyka porów. Może nie jest bardzo trwały, ale za tą cenę i tak sprawdza się świetnie.
2. Maść z witaminą A- moje must have:) Ostatnio najczęściej służy mi do regeneracji ust (słońce nie działa na nie zbyt dobrze)
3. Podkład Gordani Gold- znalazłam go ostatnio w łazience. Nie używałam go bardzo długo, więc wyskrobałam resztki i...masakra! Po przetestowaniu wielu podkładów, całkowicie zmieniłam o nim zdania. Brak jakiegokolwiek krycia, nie wspominając o macie.
4. Podkład Ingrid Cosmetic. Pisałam o nim TUTAJ. Bardzo go lubię, ale wydaje mi się, że latem może okazać się zbyt ciężki. A poza tym po rossmannowskiej promocji mam spory zapas podkładów:) wszystkie możecie zobaczyć TUTAJ:)
MIX:
1. Perfumowany balsam do ciała Jil Sander- genialnie zapach! Gdyby nie to, że dostałam go w prezencie i nie mam pojęcia, gdzie go mogę dostać (raczej gdzieś w Niemczech), na pewno kupiłabym następne opakowanie:)
2. Dezodorant do stóp Feet up- świetny gadżet na lato. Bardzo fajnie chłodzi i do tego przyjemnie pachnie:)
3. Tonik ogórkowy Ziaji- kiedyś nie wyobrażałam sobie bez niego codziennej pielęgnacji. Do czasu odkrycie płynów micelarnych:) Ale ostatnio znowu wpadł do mojego koszyka i od czasu do czasu znowu gości na mojej półce:)
................................................................................
Na koniec MAM DO WAS OGROMNĄ PROŚBĘ:) Tutaj jest link do krótkiej ankiety, która ma mi posłużyć do badań rynku (studia) . Będę wdzięczna za poświęconą minutkę :) Ankieta zamyka się po 50-ciu wypełnieniach. Z góry dziękuję:)
Miłego dnia:)
Buziaki
Astoria:)
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Etykiety
Anna
Avon
Balea
Balsam do ciała
Bandi
Bebe
Bingo Spa
Bourjois
Dax Cosmetics
Demakijaż
Dezodorant do stóp
DM
Eveline
Farmona
Garnier
Hean
Ingrid Cosmetics
Inspirowana
Isana
Joanna
Kosmetyki uniwersalne
krem BB
Krem do rąk
Krem do stóp
Krem do twarzy
Kremowanie włosów
Lakiery do paznokci
marsylskie.pl
Maseczki do twarzy
maść z witaminą
Maybelline New York
Miss Sporty
Mleczka
mydełko Aleppo
Nivea
Odżywki do włosów
Oriflame
Pantene
Peeling
Peeling do twarzy
Perfecta-No problem
pielęgnacja twarzy
pielęgnacja ust
pielęgnacja włosów
płyn dwufazowy
Podkład
Projekt Denko
Prywatne:)
Puder do twarzy
Recenzje
Rilastil
Rossmann
Schwarzkopf
Serical
Szampon
TAGi
Virtual
Werner i Wspólnicy
Wibo
Wishlista
Współpraca
Yankee Candle
Z innej beczki:)
zakupy
Ziaja
żel do mycia twarzy