Projekt denko inaczej...


W ostatnim "projekcie denko" wspominałam Wam o tym, że choć co miesiąc postanawiam sobie, że raz na zawszę zakończę tą serię na blogu to tak samo, co miesiąc odruchowo odkładam zużyte opakowania na bok. Bardzo lubię tego typu posty na Waszych blogach, ale sama nie lubię ich tworzyć:)
Trafiłam ostatnio post Networkerki i doszłam do pewnych wniosków...
A więc, tak jak pisze Networkerka, "projekt denko: jest po to, aby zmobilizować się do zużycia zapasów kosmetyków, nie gromadzić ich i oczywiście powstrzymać swój zakupoholizm (hmmm...chyba jednak nieee :D).
Ale czy w moim przypadku ma to sens? Uwielbiam kosmetyki (z resztą jak chyba każda z Was :D). Lubię mieć kilka różnych balsamów czy kremów do rąk. I jeśli "zmuszę się" do szybszego zużycia któregoś z nich to z pewnością za kilka dni jego miejsce zajmie kolejny. Oczywiście bez przesady. Nie jestem też sroką i nie muszę mieć wszystkiego. Bardzo często, gdy dochodzę do wniosku, że kolejne opakowanie nie jest mi potrzebne, po prostu oddaje je komuś:) No i umówmy się, jeden tusz do rzęs w zupełności mi wystarcza (no dobra, mam drugi w zapasie :D). 
Oczywiście zdarzają się sytuację, gdy muszę zmotywować się do zużycia produktu, którego resztki zalegają w łazience (na przykład peeling Swedisch Spa który pojawił się w ostatnim projekcie. Całkiem o nim zapomniałam, bo jego miejsce zajęły inne zdzieraki, a jego ogromne pudełko niepotrzebnie zajmowało bardzo dużo miejsca:) ). Ale, gdy już go zużyłam, to dlaczego nie wyrzuciłam pudła od razu? No właśnie:) I tutaj mam kolejny argument przeciwko "projektowi denko". Nie lubię gromadzić zbędnych rzeczy (no oczywiście poza kosmetykami:). A puste pudełka po kosmetykach bardzo mi przeszkadzały. Przerzucałam je tylko z kąta w kąt i nie mogłam doczekać się chwili, gdy będę mogła je wyrzucić. A że (no nie oszukujmy się) w jednym miesiącu zużywa się więcej kosmetyków, w innym mniej, więc czasami musiały czekać dwa miesiące, aż uzbierało się ich trochę więcej. Nieee. To nie dla mnie!:)
Tak więc oficjalnie oświadczam, że KONIEC Z PROJEKTEM DENKO NA MOIM BLOGU!!:)

Lipcowe śmieci

Co miesiąc obiecuje sobie, że nie będę zbierała pustych opakowań po to, żeby później cyknąć im kilka fotek i umieścić na blogu. I tak samo, co miesiąc (odruchowo) każde opróżnione pudełko ląduje w szafce. A poza tym, ostatnio wzięłam się za porządki w kosmetykach (i dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego ILE JA TEGO MAM!!).  Efekty widać głównie w lakierach do paznokci (szczegóły niżej:)), bo pozostałych niekochanych produktów nie miałam siły fotografować i od razu wylądowały w koszu.
A więc, jak już są, to coś trzeba z nimi zrobić. Zapraszam na lipcowy projekt denko:)


WŁOSY:






















1. Aussie 3 minutowa odżywka- taki średniak. Nie zauważyłam jakiegoś specjalnego odżywienia, ale jako produkt "na co dzień" sprawdza się dobrze. Włosy są po niej błyszczące, dobrze się rozczesują. W kosmetyczce czekają jeszcze trzy 75 ml miniaturki, po które chętnie sięgnę:)
2. Garnier Ultra Doux olejek z awokado i karite- jedna z moich ulubionych drogeryjnych odżywek. Moje włosy są po niej gładkie, wręcz "lejące" (mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi:)). Pięknie się błyszczą i świetnie układają. Na pewno kupię kolejne opakowanie, ale na razie jej miejsce zajmuje 2-minutowa odżywka z Balea o której wspomnę niedługo:)

LAKIERY DO PAZNOKCI:

1. Giordani Gold Oriflame- jeden z nielicznych lakierów, które zużyłam do końca:) Przepiękny, cukierkowy róż. Z tego co się orientuję, była to edycja limitowana. A szkoda.
2. Essence- tadam!!:) Kolejny zużyty do końca. I kolejny ulubieniec, którego zastępcy cały czas szukam:)
3. Jumpy- kupiłam go...dobre 4 lata temu. I na początku chętnie używałam. Później odszedł w zapomnienia...
4. Miss Sporty- zwykły, bezbarwny. Oszczędzę komentarza:D
5. ??- powiem Wam szczerze, że nie mam pojęcia "co to jest". Zalegał w moim pudełku z lakierami już jakiś czas. Prawdopodobnie (gdy jeszcze nadawał się do czegokolwiek) używałam go do francuskiego manicure.
6. Safari- lubiłam go...przez krótki czas. Połowa zgluciałego lakieru wylądowała w koszu.
7. Miss Selen- służył do paznokci u stóp, bo pasował do sandałów na koturnie:)

PIELĘGNACJA CIAŁA:

1. Isana balsam do ciała- używałam jako balsam oraz do balsamowania włosów (moje niestety nie przepadają za tą metodą). Bardzo fajnie nawilża, ładnie pachnie. No i jest mega wydajny:) Recenzja TUTAJ.
2. Nivea balsam pod prysznic- na początku miałam do nich mieszane uczucia. Polubiłam, gdy pierwszy raz zabrałam na basen. Świetnie nawilża po chlorowanej wodzie. Koniec z uczuciem ściągniętej skóry:) No i oczywiście ładnie pachnie (mój kakao czy tam kokos:)).

ŻELE I PEELINGI:

1. Oriflame Swedish Spa peeling do ciała- bardzo fajny, cukrowy zdzierak. Świetnie nawilżZużyłam go już bardzo dawno temu, ale (jak to zwykle u mnie bywa) odrobinka została w opakowaniu i poszedł w zapomnienie:) Pisałam o nim TUTAJ (ale lepiej tam nie zaglądajcie :D To był początek mojej blogowej przygody:) )
2. Luksja żel pod prysznic- bardzo przyjemny produkt:) W przypadku żeli lubię różnorodność (cały czas w mojej łazience ląduje nowy produkt:)). Ten nie wysusza skóry, dobrze się pieni a to do tego ładnie pachnie. Czego chcieć więcej:)
3. Dusch das żel pod prysznic- mniej więcej to samo co w przypadku Luksji :)

MAKIJAŻ:

1. Miss Sporty- potworek!! Totalny niewypał. Chociaż nie wiem czego ja się po nim spodziewałam. Udało mi się go zużyć w połączeniu z innym, za ciemnym podkładem. I powiem Wam, że jako "rozjaśniacz" sprawdził się ok:)
2. Rimmel Stay Matte- od razu przepraszam za upaćkane opakowanie:) Jeśli chodzi o sam podkład. Bardzo, ale to bardzo go polubiłam. Świetnie (wręcz genialnie) kryje, matuje na bardzo długo. Wiem, że niektórym przeszkadza jego gęsta konsystencja (ja czasami mieszałam go właśnie z potworkiem miss sporty). Poza tym, rewelacja:)
3. Lovely korektor- polubiłam:) Świetny korektor za śmieszne pieniądze (ok. 7 zł). Polecam:)
4. Nivea pomadka do ust- no i znowu nie skrytykuje:)Pomadkę polubiłam za fajne nawilżanie i delikatny kolorek. Trwałością nie grzeszy.

PIELĘGNACJA TWARZY: 

1. Be beauty płyn micelarny- świetnie znany chyba każdej z Was:) I jeden z moich ulubieńców:)
2. Bingo Spa kolagenowe serum do mycia twarzy- jeden z tych produktów, który prawie pusty leżał i czekał aż sobie o nim przypomnę i zużyje do końca. Pisałam o nim TUTAJ.
3. Maść z witaminą A- kolejne opakowanie. O jej wszechstronnym zastosowaniu pisałam TUTAJ.
......................................................................................
Jestem z siebie dumna, że w końcu udało mi się zużyć produkty, które prawie puste zalegały w mojej łazience:) A jak u Was?:) Więcej zużywacie czy kupujecie?:)



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...