Hallo, hallo:)

Wróciłam:)
Tydzień totalnego leniuchowania, moczenia tyłka w jacuzzi, które mieliśmy na wyłączność, podziwiania pięknych okolic nad jeziorem Fleesen...Cudownie:) Nie obyło się oczywiście bez szkód. Chlorowana woda w jacuzzi (być może w połączeniu z sauną) już drugiego dnia dała mi się we znaki. Całe cycki, dekold i plecy mam pokryte jakimiś kropkami (na szczęście nie czerwonymi). Piję wapno, smaruje się różnymi kremami i powoli (bardzo powoli) schodzi.
Dodatkowo dużo fast-food'ów ( co na mnie, typowego sałatożercy, nie jest normalne:) ale komu chciałoby się gotować na urlopie!:) ), sportu, kolorowych drinków i innych trunków. Nieeeebo:)

A dzisiaj...Ehh...Nic nie trwa wiecznie... Pudła, pudełka, pudełeczka, walizki, torby. Jednym słowem "przeprowadzka". Odezwę się niebawem, już z Wrocławia:)
Trzymajcie się cieplutko (i czekajcie na mnie!!:) )
 ................................................................................
PS. Nie czekajcie na denko. Puste opakowania są mi teraz najmniej potrzebne i właśnie dzisiaj wyrzuciłam wszystkie. Od września zaczynam od nowa :D




Zapach lata zamknięty w tubce- Balea Hawaii Pineapple


Jak tylko poczułam ten zapach, od razu widziałam, że będzie to mój hit:)
O tym, jak kosmetyki Belae potrafią rozpieścić nasze nosy chyba wspominać nie muszę. A że jestem uzależniona od kokosu, też nie ma co ukrywać. Jak tylko widzę go na opakowaniu kosmetyku, od razu wiem, że musi być mój!:) A żeby nie przejadły mi się te słodkości (nie ma co ukrywać. Kokosowe zapachy są mega słodkie) , tym razem  postanowiłam sięgnąć po mix.
I w taki oto sposób zostałam szczęśliwą właścicielką balsamu do ciała z  limitowanej edycji Balea Hawaii Pineapple.


Ogólnie nie spodziewałam się po nim cudownego nawilżenia. Nie ma co ukrywać. W edycjach limitowanych producenci zazwyczaj skupiają uwagę na jednej, określonej cesze, która przyciągnie uwagę i spowoduje WIELKIE BOOM. Tutaj myślałam, że będzie to oczywiście zapach...
Fakt. Jest cudowny!:) Mieszanka słodkiego kokosa przełamana kwaśnymi nutami ananasa(który jest chyba najbardziej wyczuwalny) z odrobiną cytryny:) Nie za słodki, nie za kwaśny. Czy może być coś lepszego, gdy za oknem 35 stopni (no dobra. Od kilku dni nie jest już aż tak kolorowo:))
Trudno mu się oprzeć, bo już samo opakowanie przyciąga wzrok:) Zielona tubka z letnim, kolorowym nadrukiem aż świeci na pułkach DMu:) Jest wykonana z miękkiego plastiku, co zdecydowanie ułatwia dozowanie odpowiedniej ilości balsamu.
Konsystencja tego cudeńka jest dość płynna. Bardzo dobrze się rozprowadza, szybko wchłania.


Latem nie chcemy, aby nasze ciałko było klejące, tłuste. W przypadku tego balsamu nie ma o tym mowy!:) Nie pozostawia żadnego filmu, a skóra po jego użyciu jest pachnąca i mięciutka:)
Jest bardzo delikatny. Nie podrażnia, nie uczula, dlatego idealnie sprawdzi w pielęgnacji skóry wrażliwej.

Z nawilżeniem mojej skóry poradził sobie bardzo dobrze. Jednak w chwili obecnej nie jest ona wymagająca i nie potrzebuje extra nawilżenia. Wydaje mi się, że nie dałby rady ze skórą suchą.
Ale czy to ważne?:) Wydaje mi się, że latem nasze ciałka, przez to, że są zdecydowanie częściej wystawiane na "światło dzienne:)", są wypielęgnowane i nawilżone na cacy:)  A ten balsam z pewnością pomoże podtrzymać i przedłużyć nam ten efekt.
Pokochałam go od pierwszego użycia, więc nie będę owijała w bawełnę. Po prostu musicie go wypróbować!!:)

Nowości w lipcu

Ostatnio ciągle brakuje mi czasu. Odkąd, tydzień temu, wróciłam z Niemiec, jestem cały czas w rozjazdach między Wrocławiem a miejscowością, w której JESZCZE mieszkam (tajemniczo :D). Bo 1 września przeprowadzam się do Wrocławia. Tak, tak:)
Przy okazji oświadczam, że jestem studentką pierwszego roku komunikacji wizerunkowej:)
Nasze piękne mieszkanko(no przynajmniej przez najbliższe 5 lat nasze :D) już na nas czeka (moja mamusia jest cudowna. Nie wiem, jak udało jej się załatwić wszystko w tak krótkim czasie :)), ale najpierw, 23 jadę na zasłużony urlop. Wszystko dzieje się tak szybko, że nie nadążam. Nawet nad swoimi myślami nie nadążam. Chciałabym Wam tyle przekazać, ale nie wiem, jak sklecić to w jedną, konkretną całość:) Mam nadzieję, że z tego dość krótkiego wywodu wiecie mniej więcej o co chodzi:)

A teraz nowości z lipca.
Na pierwszy ogień niezbędny niezbędnik z Rossmanna. Patrzcie na ceny;) Cudowny balsam do ciała Fenjal za 11 zł(?!). Musiałam go wziąć:) Do tego dwa mydełka do rąk z Palmolive.
Do koszyka trafił również balsam z Dove i dwa kremowe żele pod prysznic. Pani przy kasie powiedziała mi o promocji(kup trzy, czwarty gratis), więc dorzuciłam trzeci żel:) Uwielbiam je:)


Będąc w Niemczech, nie mogłam przejść obojętnie obok DMu. Niestety(albo stety) zakończyło się na jednorazowej wizycie. Na więcej zabrakło czasu, stąd tak marne zaopatrzenie:)
Zaopatrzyłam się tylko w apas mojego ukochanego kremu Bebe oraz pomadki.
Balsam Balea Hawaii Pineapple wręcz przyciągnął mnie swoim pięknym zapachem:) I lakier do włosów Taft, bo był mi potrzebny, a zapomniałam wziąć swojego z domu:)
I coś do paznokci:)








Zestaw do walki z cellulitem zawsze się przyda:) Ten kupiłam w Oriflame, ale jakoś brak mi czasu(i ochoty), żeby masować się im codziennie.


A teraz to, co wygrałam. Nigdy nie miałam szczęścia do tego typu zabaw, a tu proszę:)
Pierwszy zestaw to cudownie pachnące kosmetyki marki Indigo. Balsam do ciała, oliwkę do skórek oraz pilniczek wygrałam u Marty. Do tej pory nie mogę oderwać nosa od opakowań:)



Druga paczuszka to wygrana u Narji. Masa próbek, kolczyki i błyszczyk:)


Jeszcze raz bardzo dziękuję Dziewczyną za wspaniałe paczuchy:):*
...................................................................................................................................
A jak tam Wasze zakupy w lipcu?:)
Buziaki:):*

Podsumowanie pielęgnacji z Aleppo- 24 oraz 45%

Moja przygoda z mydełkiem Aleppo zaczęła się pod koniec marca br.Zachwycona wieloma pozytywnymi opiniami na jego temat, postanowiłam spróbować i ja.
Moja skóra jest mieszana i dość wybredna. Nie przepada za nowościami. Zazwyczaj początek pielęgnacji czymś nowym kończy się wysypem, choć nie zawsze (nie doszłam jeszcze do tego, co działa na nią źle).
Czego oczekiwałam od Aleppo? Przede wszystkim, że pomoże mi uporać się z pryszczami, które bardzo często zaskakiwały mnie nową gromadką. Chciałam również, aby stała się bardziej jednolita, czyli mniej tłusta w strefie T. Na nosie natomiast bardzo często borykałam się ze skórą suchą, która odchodziła płatami. Nie wyglądało to estetycznie, zwłaszcza, gdy nałożyłam podkład. A jakby jeszcze pomogło mi w walce z zaskórnikami, to już w ogóle byłabym happy;)

Po długim namyśle, zdecydowałam się na mydełko z 24% zawartością oleju laurowego. Tak na dobry początek. Skład zrobił na mnie ogromne wrażenie. Byłam bardzo ciekawa w czym tak na prawdę tkwi tajemnica tego cuda. Strach? Przyznam się bez bicia, że troszkę był:)
Po ok. 3 dniach od złożenia zamówienia przyszło. Pięknie zapakowane, w towarzystwie muszelek. Taki mały szczegół, a tak cieszy:) Od razu widać profesjonalne podejście do klienta.
Dodam, że mydełko zamówiłam za pośrednictwem allegro (SatisPoland). Jednak pochodzi ono z Mydlarni Marsylski, czyli sklepu, z którym później udało mi się nawiązać współpracę(ale po kolei).

MYDEŁKO Z ALEPPO 24 % OLEJU LAUROWEGO: 

Powyższe zdjęcie pochodzi ze strony marsyskie.pl. Chciałam, żebyście zobaczyły różnicę w kolorze, a zdjęcia które zrobiłam po zakupie, gdzieś przepadły.

Skład: skład: 64% oliwy z oliwek, 24% oleju laurowego, sód roślinny

Opis ze strony producenta:
Mydło Alep jest wytwarzane na bazie oliwy z oliwek z dodatkiem oleju laurowego, dlatego nie powoduje alergii, a używane regularnie łagodzi wysuszenia skóry i pozostawia ją dobrze nawilżoną. Nie jest perfumowane, naturalnie pachnie olejem laurowym i oliwa z oliwek.

- olej laurowy jest sprawdzonym naturalnym antybiotykiem, jego wysoka zawartość zwiększa właściwości regeneracyjne mydła 
- oliwa z oliwek nawilża, pielęgnuje i odżywia
- polecane osobom z poważnymi problemami skórnymi tj: łuszczyca, egzema, zapalenia skórne,        łojotok, trądzik, atopowe zapalenie skóry
- goi wszelkie rany, blizny pooperacyjne, odleżyny, ropienie
- o jego leczniczym działaniu przekonały się miliony ludzi na całym świecie
- dzięki oliwie z oliwek działa jak balsam do ciała


Właściwości mydła z Aleppo (oliwkowo-laurowe):

  • posiada właściwości antyseptyczne, zabliźniające i nawilżające, które odnawiają film hydrolipidowy.
  • nawilża skórę
  • jest przeznaczone dla skór suchych, dotkniętych takimi chorobami jak łuszczyca, trądzik, swędzenia, egzema
  • hipoalergiczne,
  • w 100% ulega biodegradacji,
  • nie zawiera sztucznych barwników, konserwantów, perfum ani innych substancji drażniących

    Tradycyjne mydła z Alep są naturalne, wyprodukowane bez barwników, sztucznych dodatków zapachowych, bez oleju palmowego i konserwantów.
Im większa jest zawartość oleju laurowego, tym mydło posiada lepsze właściwości łagodzące i regenerujące!!"
................................................................................................................................

Pierwsze, co przykuło moją uwagę (oprócz sposobu, w jaki było zapakowane oczywiście:)) to zapach. Okropny, drażniący (mojemu kotu bardzo się spodobał. Do tej pory, za każdym razem, gdy wchodzi do łazienki ociera się o nie :D). Po kilku (u mnie dwóch:)) użyciach przyzwyczaiłam się do niego, a nawet zaczęło mi się podobać.

Podczas mycia, mydełko nie pieni się zbyt dobrze. Jednak w żadnym wypadku nie należy uznawać tego za wadę, ponieważ sprawdza się świetnie. Wytwarzana piana jest bardziej "zbita" niż w przypadku normalnego mydła(???)(Mam nadzieję, że wiecie co mam na myśli:)). No z resztą, co tam ma się pienić? Nie ma chemii, nie ma piany.
Aleppo ma charakterystyczny jasnobrązowy kolor. Natomiast w środku jest zielone. I to nie jest wada, bo i z takimi zarzutami się spotkałam.

Mydełkiem myłam głównie twarz. Po około dwóch tygodniach nastąpił mały wysyp. Jest to efekt naturalny, ponieważ moja skóra, bądź co bądź, nie była przyzwyczajona do aż tak naturalnej pielęgnacji. O wszechobecnej zawartości chemii, zapychaczy i parabenów w kosmetykach chyba nie muszę pisać. Jednak nie poddałam się (nie tym razem!:)) i po kilku dniach, gdy skóra przyzwyczaiła się do nowego sposobu pielęgnacji, wszystko ustąpiło.
Bałam się przesuszenia skóry (słyszałam, że występuje), dlatego przez pierwsze kilka  dni systematycznie nakładałam i wcierałam kremy nawilżające. Po jakimś czasie dałam sobie spokój z "tłuścioszkami" i ograniczyłam się jedynie do lekkich kremów (takich jak przed rozpoczęciem pielęgnacji). Przesuszenie nie wystąpiło. Co więcej, moja skóra, odkąd używam mydełka, jest mega nawilżona i mięciutka.
Jednak  po każdym myciu, nałożenie kremu jest konieczne, ponieważ czuję, że skóra jest ściągnięta.
"Mydełko"? Jeśli tak można nazwać ogromną, 200 g. kostkę:) Wydajność jest rewelacyjna.

Jednak mydełko to nie poradziło sobie z moją wymagającą skórą. Używałam go 2 miesiące. Nie zauważyłam, żeby ilość pojawiających się pryszczy zmniejszyła się. Nie poradziło sobie również ze śladami po nich.  Stwierdziłam, że jest to zapewne wina zbyt małej zawartości oleju laurowego.

Dzięki uprzejmości Pani Iwony ( marsylskie.pl ), miałam możliwość przetestowania mydełka nieco"mocniejszego" .

MYDEŁKO Z ALEPPO 40-45% OLEJU LAUROWEGO

Opis producenta jest podobny, jak w przypadku poprzedniego mydełka. Różni się jedynie skład: 
"60% oliwy z oliwek, 40% oleju laurowego, sód roślinny"
UWAGA! Zawartość oleju laurowego w powyższym mydle Aleppo waha się pomiędzy 40 a 45%. Przy podawaniu zawartości oleju na etykiecie producent jest zobowiązany wziąć pod uwagę zawsze mniejszą wartość - w tym przypadku jest to 40%. 

............................................................................................................................................................................. 

 Mydełko z większą zawartością oleju charakteryzuje się zdecydowanie ciemniejszą barwą. W tym przypadku jest ona ciemnobrunatna.
Zapach? Myślałam, że będzie mocniejszy, jednak okazał się zdecydowanie mniej drażniący niż jego poprzednika. A może po prostu byłam już do niego przyzwyczajona.
Na mocniejsze mydełko przerzuciłam się pod koniec maja. Moja skóra zaakceptowała je bez problemów, nie nastąpił wysyp, jak w pierwszym przypadku. Standardowo, co jakiś czas pojawiała się nowa niespodzianka.
Nie wiem, co ktoś miał na myśli mówiąc że Aleppo wysusza skórę. A jak już jest więcej oleju laurowego, to już w ogóle. Bzdury. Moja skóra jest odpowiednio nawilżona. Raz na zawsze pozbyłam się problemu "suchego nosa":) Ha!:)
Jednak również podczas używania tego mydełka, krem jest rzeczą niezbędną(wiadomo!:)). Chociaż skóra jest zdecydowani mniej ściągnięta niż w przypadku jego poprzednika. (myślałam, że będzie raczej odwrotnie).

 Zdjęcia robione zaraz po zakupie, z oczywistych względów. Po dwóch miesiącach użytkowania nie jest już tak fotogeniczne:)

Zainteresowało mnie stwierdzenie, że "goi rany i blizny". Całkiem niedawno miałam okazję to sprawdzić, gdy poparzyła sobie rękę żelazkiem. Bez obaw. Leciutko:) Ale dookoła słyszałam tylko:"ołłłł...żelazko...długo będzie się goiło. Malutko, ale ślad na pewno zostanie" Po dwóch tygodniach przemywania miejsca mydełkiem, po oparzeniu nie ma śladu!:)
A jeśli macie w domu kota, który czasami zamiast zabawki, złapie pazurkami Waszą rękę, to mydełko jest idealne dla Was:) Nie mam żadnego śladu po podrapaniach. A uwierzcie mi, że było ich dużo.
Niestety, nie radzi sobie tak dobrze, ze śladami po trądziku.

PODSUMOWUJĄC:
Mydełko Aleppo jest bardzo delikatne, dlatego sprawdzi się w pielęgnacji każdego rodzaju skóry. Należy jedynie dobrać "te odpowiednie".
W moim przypadku zdecydowanie lepiej sprawdziło się mydełko z 40-45% zawartością oleju laurowego. Choć ilość pojawiających się niespodzianek zmniejszyła się minimalnie (po 24% nie było żadnej poprawy), to ogólny stan skóry uległ znacznej poprawie. Stała się miękka, nawilżona. No i te skórki na nosie, których już daaaawno nie widziałam!:) Ostatnio zauważyłam nawet, że zdecydowanie zmniejszyła się ilość zaskórników na nosi, jednak nie jestem pewna, czy jest to zasługa mydełka.
Moja skóra bardzo go polubiła i nie wyobrażam sobie pielęgnacji bez Aleppo. W mojej kosmetyczce (a raczej łazience:) ) jest to już stały lokator!!!:)

Bardzo dziękuję Pani Iwonie oraz marsylskie.pl za możliwość przetestowania mydełka z 40-45% zawartością oleju laurowego. 
Przy okazji zapraszam do zapoznania się z asortymentem sklepu, bo można w nim znaleźć różne perełki, a wybór jest przeogromny.
Fakt, iż otrzymałam produkt nieodpłatnie, nie miał żadnego wpływu na obiektywność recenzji.
....................................................................................................................................
A Wy znacie Aleppo? Lubicie (czy uwielbiacie, jak ja :))?
PS. Kto wytrzymał do końca łapka w górę :D
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...